W końcu uległem. Zaczynam pisać bloga. Nigdy nie miałem do niego dosyć zapału, ani cierpliwości. Ale dziś to konieczność.

Duża część polityki dzieje się dziś w sieci. Współtworzę nowy projekt „Solidarna Polska”, dzięki któremu prawica odzyska zdolność koalicyjną i wróci do władzy. Musiałem się więc przełamać i zacząć pisać. Nie tak często jak inni "nałogowi" blogerzy, ale co jakiś czas. Dla dobra sprawy.

W moim wypadku to na dodatek konieczność osobista i wizerunkowa. Mam dystans do siebie i nerwy ze stali, jeżeli chodzi o odporność na krytykę, nienawiść czy zwykłe oszczerstwa. Dlatego przez lata nie odpowiadałem na kłamstwa, które kolportowano na mój temat w mediach, a w internecie wręcz na przemysłową skalę. (Gdyby chociaż dziesiąta część tych kłamstw była prawdą, to nie miałbym do siebie krztyny szacunku.) Ale dłużej tak się nie da. Mediami rządzi bowiem asymetria. O ile kłamstwa na mój temat na ogół są szeroko cytowane, to ich sprostowania prawie nigdy. Np. kłamstwa jakobym zasłaniał się immunitetem, aby uniknąć mandatów były prawie w każdym medium. Kiedy 8 kwietnia br. na briefingu w Sejmie pokazałem w obecności 25 dziennikarzy i wielu kamer wydany tego dnia wyrok Sadu Okręgowego w Warszawie nakazujący przeproszenie mnie za te kłamstwo - pies z kulawą nogą się o tym nie zająknął. Naprawdę. I tak jest z innymi kłamstwami. To po prostu reguła.

Pewnie dalej bym się na to godził, gdyby nie (pierwszy w Polsce po 89 roku) mord polityczny. Przedwczoraj skazano na dożywocie Ryszarda Cybę. Człowieka, który nie mogąc zabić, tak jak planował, Kaczyńskiego, Ziobry lub Kurskiego zamordował przypadkowego pracownika biura poselskiego PiS, a drugiego ciężko ranił. Niedawno dowiedziałem się, że w pozostawionym liście Cyba wyjaśnił dlaczego chciał zabić akurat mnie. Otóż uwierzył w największe kolportowane o mnie kłamstwo jakobym powiedział, że "ciemny lud to kupi". Nie powiedziałem. To spotwarzające mój naród stwierdzenie, trafnie odzwierciedlające nie moje poglądy lecz osoby, która publicznie przypisała mi swój sposób myślenia - weszło już do potocznego języka. I wywołało nienawiść. Nienawiść do mnie. Po tej zbrodni doszedłem do wniosku, że skala dorabiania mi gęby przekroczyła pewną granicę. Przestała być śmieszna, a stała się niebezpieczna.

Ale na moim blogu mam nadzieję pisać głównie o polityce, a nie o sobie. I pragnę, żeby nienawiści w polskiej polityce było coraz mniej a z czasem w ogóle. Mimo wszystko warto mieć narzędzie szybkiego reagowania na kłamstwa. Tak aby nie stanowiły pretekstu dla naśladowców Ryszarda Cyby.